czwartek, 31 marca 2016

„Witamina słońca”


Witamina D to, jak wiadomo ważny składnik naszego zdrowia. Zaleca się suplementację tej witaminy zwłaszcza w okresie jesienno – zimowym, kiedy promieni słonecznych jest już niewiele. Na wiosnę i w lecie natomiast uważa się, że wystarczająca jest codzienna krótka ekspozycja na słońce (z uwzględnieniem filtrów ochronnych w momentach mocnego nasłonecznienia i przy dłuższej ekspozycji).

D w organizmie


Wpływa ona na formowanie się kości i zębów, zapewniając ich prawidłową mineralizację, zapobiega powstawaniu krzywicy. Wspomaga prawidłowe działanie systemu immunologicznego, zwiększając odporność organizmu. To tylko kilka podstawowych właściwości tej witaminy, jest ich wiele, wiele więcej, ale te właśnie są najważniejsze pod względem funkcjonowania organizmu dziecka.
Już od pierwszych dni życia zaleca się suplementację witaminy D w dawce 400 IU/dobę bez względu na rodzaj pokarmu, jaki dziecko przyjmuje (kp, czy mm).



Jak to jest u nas


Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, jakby nie sytuacja, która nas dotyczy…

Pediatra zleciła nam zrobić USG przezciemiączkowe ze względu na dość wolne zarastanie się ciemiączka u Julki. Zrobiliśmy to badanie i okazuje się, że Pani doktor radiolog (dobrze znana zresztą) stwierdziła niedobór witaminy D – od razu przy drzwiach gabinetu patrząc na Julkę zadała pytanie jaką dawkę jej podajemy, jak usłyszała, że podstawową to mówi, że musimy zwiększyć o drugie tyle, bo teraz to jest nowa norma dla niemowlaków. Po USG potwierdziła swoje słowa tym, co wyszło w badaniu – ostatecznie stwierdziła, że mała ma KRZYWICĘ i nie ma sensu robić badania na poziom witaminy, które nie jest tanie, bo na pewno ma jej spore braki.


Przestraszeni diagnozą po powrocie do domu podaliśmy jej podwójną dawkę dzienną witaminki, a w międzyczasie napisałam sms do naszej pediatry z informacją o badaniu. Chwilę później dostałam odpowiedź, żebyśmy jednak mimo wszystko zrobili poziom witaminy z krwi. Na drugi dzień pobraliśmy krew i co się okazuje……. Julka ma ponad 100 % NADMIAR D3 w organizmie!!!! Trzeba było odstawić całkowicie suplementację i powtórzyć badanie po miesiącu bez podawania. Tak też zrobiliśmy i wynik obniżył się tylko o 0,9… Zostaliśmy odesłani do endokrynologa dziecięcego, który zlecił sporo badań z krwi do wykonania po kolejnym miesiącu bez witaminy i wizytę kontrolną w połowie kwietnia, na którą czekamy niecierpliwie, zwłaszcza, że zaczyna się wiosenna pogoda i ciężko będzie się uchronić przed promieniami słonecznymi…

Nadmiar witaminy D


Nadmiar witaminy D może prowadzić do wielu chorób, zwłaszcza do uwalniania się wapnia z kości i odkładania się go w tkankach miękkich – zazwyczaj w nerkach, czy wątrobie i prowadzi do ich zwapnienia. Nie jest to więc taki błahy problem, a przecież mało kto bada sobie poziom D w organizmie, bo jest powszechnie uznane, że zazwyczaj problemem jest niedobór i większość ludzi stosuje dodatkową suplementację nawet latem.




Witamina w jedzeniu


Co ważne, trzeba uważać też na to, co podaje się dziecku do jedzenia przy tym problemie, bo np. w kaszkach wszelkiego rodzaju dla dzieci jest zawarta witamina D, tak samo w mleku modyfikowanym(całe szczęście, że karmimy się w większości piersią, chociaż ostatnio dołożyliśmy do wieczornego karmienia mm, żeby nasz maluszek pojadł sobie na kolację, nie było proste wybrać odpowiednie mleko, jedynie NAN ma najmniejszą zawartość witaminy w składzie).





Ważna jest mimo wszystko kontrola poziomu D w organizmie zarówno maluszków, jak i starszych. 
Ciekawe jest to, że w sieci bardzo mało jest informacji o nadmiarze D w organizmie, w stosunku do informacji o niedoborze.



I takie to właśnie perypetie mamy z „witaminą słońca”, że aż strach się bać lata…




M&M


sobota, 26 marca 2016

Wesołego Alleluja!!





Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych,przepełnionych wiarą, nadzieją i miłością.

Radosnego, wiosennego nastroju,serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół.



życzą
Mama, Tata i Maluszek

czwartek, 24 marca 2016

Drogocenny napój


Odkąd zaszłam w ciążę, ciągle wracałam do pytania, czy będę mieć pokarm, żeby móc wykarmić małego łakomczuszka? Zastanawiałam się, czy dam sobie radę, bo przecież wszędzie pisze, że nie jest proste przystawić dziecko do piersi, zwłaszcza na początku. Wiadomo.. początki są zawsze trudne, ale kto da radę jak nie ja ;-)

Nasze początki...


W szpitalu od razu po porodzie położna przystawiła mi malutką do piersi i przy okazji pokazała jak zrobić to dobrze. Później przez 3 dni w szpitalu łatwo nie było. Mleka niby miałam sporo w piersiach, ale nie bardzo chciało lecieć i Jula się nie najadała dlatego musiałam dokarmiać ją szpitalnym mlekiem modyfikowanym. Jak wróciłyśmy do domu to w pierwszą noc dawaliśmy jej jeszcze mm, ale już w drugi dzień zawzięłam się i za wszelką cenę chciałam przyzwyczaić nas obie do karmienia i pobudzić laktację. Kupiłam herbatkę na pobudzenie laktacji i praktycznie co chwilę przystawiałam małą, żeby rozhulać ten proces. Po tym pierwszym dniu ciężkim zarówno dla mnie jak i dla niej – bo za każdym razem nie dojadała i co chwilę musiała jeść, już było coraz łatwiej. Po dwóch dniach mleczko lało się jak z kranu wtedy jak się karmiłyśmy i w przerwach też ;-) Dlatego myślę, że najważniejsze to chcieć!!!

Pierwsze zdjęcie Julki na blogu z pierwszych dni w domku ;-)


Dlaczego było to dla mnie ważne???


Bardzo chciałam karmić piersią po pierwsze i przede wszystkim dlatego, że mleko matki ma tak doskonały skład i wpływ na maluszka, a po drugie, już mniej ważne, ale bardzo korzystne – wygoda!! Nie trzeba myśleć o butelkach, smoczkach, myciu, wyparzaniu, sterylizowaniu, wstawaniu w nocy do kuchni – którą mamy piętro niżej i dzielimy z rodzicami, budzeniu przy okazji wszystkich innych domowników, kupowaniu mleka modyfikowanego (spora oszczędność) itp. itd… Nie wyobrażam sobie, że na każde wyjście z domu, każdy, nawet krótki (bo na początku Julka jadła co 1,5h) wyjazd musiałabym zabierać cały ekwipunek – butelkę, ciepłą wodę, zimną wodę, termos, proszek do rozpuszczenia.. Ostatnio przechodziłam nawet w galerii koło małżeństwa z dzieciątkiem, którzy na ławce rozpuszczali mm – termos butelka, termometr i tak sobie pomyślałam – jakie to szczęście, że miałam i mam na tyle pokarmu, że Julce to wystarcza i nie musimy się bawić w takie ceregiele.


Różne sytuacje


Oczywiście wiadomo, że różnie w życiu jest, czasem mama nie ma pokarmu, ma go za mało albo z jakichś innych przyczyn, niezależnych od niej nie może karmić piersią. Wtedy pozostaje tylko mm i dojście do wprawy przy dobieraniu odpowiedniej temperatury wody, żeby mleko się dobrze rozpuściło i smakowało maluszkowi.

Największa głupota


Najgorzej jest wtedy, jak kobieta ma pokarm, a często się zdarza, że ma go nawet dość sporo i musi go odciągać(spotkałam się z taką sytuacją), ale nie chce karmić dziecka i nie daje mu tego mleka, tylko modyfikowane. To już jest czysta głupota!! Nie rozumiem tego, bo przecież niby chce dać dziecku to, co najlepsze w życiu a odbiera mu to, co najcenniejsze w pierwszych chwilach jego życia – po pierwsze wartościowy pokarm, a po drugie niczym nie zastąpiony kontakt mama-dziecko, do którego dochodzi podczas karmienia.
Spotkałam się z teorią, że kp to takie nie wygodne i szkoda sobie tym zawracać głowę, że na początku to tylko jeden wielki problem. W takim razie wygodniejsze jest noszenie ze sobą tobołów, czy ciągłe myślenie o tym, żeby przegotować wodę?? Według mnie nie!!! Może też jest mi to łatwo mówić ze względu na to, że nie miałam i do tej pory nie mam jakichś większych problemów z przystawieniem Juli do piersi i z karmieniem, może ze względu na to, że nasze karmienie trwa zaledwie 10 minut, a nie jak u niektórych ok. 40 minut – w tym 35 minut spania, a 5 minut ssania….


Karmienie publiczne


Dla mnie nie jest problemem dyskretnie wyciągnąć pierś w miejscu publicznym i zakryć się pieluszką, żeby ludzie przesadnie nie zwracali na nas uwagi – chociaż powinno to być całkiem normalne i akceptowane zjawisko: kobieta w kącie na ławce karmiąca niemowlę. Wiadomo, że są pewne granice takiego zachowania, że nie stanę na środku sklepu z gołymi piersiami, a do tego z gołym brzuchem i plecami(bo taką mam akurat bluzkę) i nie będę tak stać godzinę zanim dziecko się naje, a wy mnie mijajcie szerokim łukiem, bo jestem PANIĄ KARMIĄCĄ i wszystko mi wolno.

Wygodne gadżety


Teraz jest tyle udogodnień dla matek karmiących... Biustonosz do karmienie to absolutne must have tego okresu. Jest ich bardzo dużo dostępnych na rynku, od zwykłych bez usztywnień, fiszbin, aż po śliczne koronkowe, delikatne lekko usztywniane, które pięknie się prezentują.
Można też kupić ubrania przeznaczone dla matek karmiących, dzięki którym karmienie staje się wygodne i przyjemne zarówno dla mamy, jak i dla maluszka
Coraz częściej w miejscach publicznych jak np. galerie handlowe tworzone są miejsca – pokoje przeznaczone dla mamy i dziecka. W takim pomieszczeniu można spokojnie nakarmić i przewinąć niemowlaczka.


Karmienie piersią Maluszka to nasza największa inwestycja w jego zdrowy rozwój!!


Zgadzasz się z tym? Czy masz może jakieś inne spostrzeżenia i myśli na temat kp? Podziel się ze mną swoją opinią w komentarzu ;-)


M&M

czwartek, 17 marca 2016

Kąpać codziennie, czy rzadziej? - odwieczna wątpliwość



To jest pytanie, które zadaje sobie większość mam na początku macierzyństwa. W sieci można znaleźć zarówno za jak i przeciw codziennemu kąpaniu, jak też kąpaniu np. co drugi dzień.

Kąpiel – odprężenie dla ciała i ducha



Według mnie higiena jest bardzo ważnym aspektem fizycznym, ale też psychicznym życia każdego - czy to malutkiego człowieczka, czy też dorosłego. Po wszystkich czynnościach codziennego dnia należy się naszemu ciału odrobina wytchnienia i oczyszczenia.
Na temat tego, co daje kąpiel, czy chociażby szybki prysznic myślę, że niewiele trzeba mówić, bo chyba każdy homo sapiens zna odpowiedź na to pytanie.

Czyścioszkowo



Mówi się, że „częste mycie, skraca życie” i nie jest to powiedzenie bez sensu, bo, jak wiadomo na skórze tworzy się bariera ochronna, która chroni przed dostaniem się do organizmu czynników, które mogą go wyniszczyć. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy być brudaskami tylko po to, żeby się uchronić przed ich szkodliwym działaniem. Cytat ten odnosi się przede wszystkim do „przesadnych czyścioszków” - ludzi, którzy są zazwyczaj przewrażliwieni na punkcie swojego ciała i kąpią się kilka razy dziennie. To już według mnie mocna przesada.
W przypadku dorosłych to kwestia całkowicie osobista i nie mnie tutaj stwierdzać jak często i w jaki sposób się myć, żeby były z tego tylko korzyści.

Dwa typy rodziców..



Jeśli chodzi o dzieciaczki to też jest decyzja tylko i wyłącznie rodzica, jaką taktykę zastosuje. Jedni uważają, że maluszek przecież się nie brudzi, zimą nie poci więc nie ma sensu codzienna kąpiel. Inni natomiast trzymają się zasady, że dziecko powinno mieć stały rytuał wieczorny i mimo wszystko powinno być wykąpane.

Jak to jest u nas



My należymy do tego drugiego typu. Praktycznie już jak byłam w ciąży to umówiliśmy się, i byliśmy w tym zgodni z mężem, że będziemy naszą Julę kąpać codziennie o tej samej porze, oczywiście w miarę możliwości. Do tej pory (prawie 7 miesięcy) udaje nam się to tak, jak sobie to zaplanowaliśmy. Codzienny, wieczorny rytuał zaczynamy około 19 (czasem parę minut przed, czasem parę minut po) kąpielą, później karmię Julkę i wkładam do łóżeczka. Rzadko się zdarza, żeby nie mogła sama zasnąć i żeby trzeba ją było usypiać na rękach. Zazwyczaj pokręci się po łóżeczku, coś sobie „pogada” i zasypia spokojnie.

Sytuacje wyjątkowe



Normalnym jest, że zdarzają się sytuacje, kiedy nie da się w ten sposób zakończyć dnia. Na przykład w tym tygodniu Julka zaczęła nam gorączkować, myśleliśmy, że to na ząbki, bo nie ma żadnych innych objawów. Gorączka prawie 39 stopni utrzymywała się 2 dni więc skontaktowaliśmy się z naszą pediatrą. Kazała nam zrobić badanie moczu (chyba najgorsze co może być w badaniach – pobrać mocz niemowlakowi….) i okazało się, że ma zapalenie dróg moczowych…. Właśnie w tej sytuacji przez 2 dni największej gorączki nie kąpaliśmy Julki, tylko umyłam ją mokrą pieluszką i osuszyłam, a reszta wieczoru jak zawsze;-)




Aktualne zalecenia są, aby kąpać niemowlaka co 2-3 dni więc myślę, że zarówno sugerując się tym, jak też kąpiąc codziennie nie zrobimy dziecku krzywdy. Najważniejsze to codziennie dbać o higienę miejsc intymnych dziecka i wszystkich fałdek, zgięć – żeby nie nabawić dziecka odparzeń.



Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Zostaw odpowiedź w komentarzu ;-)




M&M

czwartek, 10 marca 2016

Wyprawka domowo – szpitalna



Jak wiadomo, przed przyjściem na świat Maluszka trzeba się porządnie przygotować. Zazwyczaj najwięcej czasu zajmuje kompletowanie tak zwanej wyprawki.

Kiedy zacząć?


Odnośnie tych przygotowań są dwa różne podejścia: część ludzi bierze się za to wcześniej, w trakcie ciąży, zazwyczaj od ok. 3-4 miesiąca lub pod sam jej koniec, a druga część to osoby, które wstrzymują się z wszelkimi tego typu zakupami do urodzenia dziecka.


Jak to było u nas...


My należeliśmy zdecydowanie do tej pierwszej grupy i, tak jak już pisałam w poprzednim poście, zaczęliśmy stosunkowo wcześnie. Od ok 4 miesiąca będąc przy okazji w galerii, czy sklepach z akcesoriami, ubrankami dziecięcymi zawsze coś nam się spodobało, co chcieliśmy mieć dla naszej Kruszynki. I tak po mału gromadziliśmy ciuszki, butelki, smoczki, i inne przedmioty potrzebne w pielęgnacji noworodka. Około 6-7 miesiąca wyposażyliśmy się w grubsze gabarytowo rzeczy – wózek, łóżeczko i wanienka ze stojakiem.
Z jednej strony może ktoś pomyśleć, że to bardzo wcześnie, że nigdy nic do końca nie wiadomo jak się sprawy potoczą, ale z drugiej strony wszystkie zakupy robiliśmy na spokojnie, bez stresu, że może Julce zachce się wcześniej przyjść na świat, albo, że pod koniec nie będę w stanie się ruszyć poza próg domu.
I uważam, że bardzo dobrze zrobiliśmy, bo jak sobie pomyślę że na finiszu w tych upałach, ociężała miałabym człapać(a właściwie biegać żółwim tempem, żeby zdążyć do terminu) po sklepach i stać w kolejkach(bo przecież mało kto zauważa ogromny brzuch ciężarnej, a nawet jak zauważy to myśli sobie, że skoro miała siłę i dała radę chodzić po sklepie i robić zakupy to nic jej się nie stanie jak zaczeka 5 minut dłużej w kolejce do kasy) to mnie słabi…

Na szczęście mamy ze Sławkiem podobny gust i nie mięliśmy jakichś większych problemów z wyborem rzeczy dla naszego Maluszka. Jedynym dylematem był kolor łóżeczka, podobało nam się bardzo białe, ale do mebli i wystroju naszego pokoju najbardziej pasowałoby w kolorze orzecha i na tym też stanęło.

Ubrankowo...





Jeśli chodzi o ubranka to potrzeba ich sporo jak na początek. Najwygodniejsze dla mnie były body rozpinane na całej długości i w kroku z długim rękawkiem i do tego półśpioszki lub śpioszki rozpinane w kroku. Do spania natomiast pajacyki rozpinane – takie, żeby łatwo było przewinąć dzieciaczka w nocy, na szybkiego.
Oczywiście kompletując rzeczy nie wiedziałam o tym, co będzie mi najlepiej służyło więc kupiliśmy też kilka kaftaników – które się nie sprawdzały, bo zwijały się na pleckach, bodów zakładanych przez główkę – ciężko było je ostrożnie ubrać przy bezwładnym malutkim ciałku.

Przy ubrankach najważniejsze to zachować umiar!! Czas szybko leci, dzieciaczek szybko rośnie i na początku baardzo szybko przeskakuje się na kolejne rozmiary ubranek.
Zastanawiałam się też od jakiego rozmiaru zacząć, czy 56, czy 62 i doszłam do wniosku, że trzeba mieć kilka tych mniejszych, a większych można już trochę więcej, bo jak nie od razu to bardzo szybciutko przejdziemy na 62. I tak było w naszym przypadku, Julka urodziła się z 56 cm długości, więc te malutkie ubranka pasowały wyśmienicie, a po około 2-3 tygodniach zakładaliśmy już większe.

Najpotrzebniejsze w naszym przypadku rzeczy podczas pierwszych dni życia dzieciaczka to:

  • Łóżeczko z materacykiem i kompletem ( a najlepiej z 2 kompletami) pościeli
  • Wózek – u nas 3 w 1 doskonale się sprawdza +folia przeciwdeszczowa, osłonka na nóżki, moskitiera i parasolka
  • 2 x rożek
  • SMOCZEK – lepiej mieć, niż nie mieć ;)
  • Termometr bezdotykowy
  • Lampka nocna z możliwością regulacji jasności światła
  • Pieluchy tetrowe 5-10 sztuk
  • Pieluchy flanelowe 2 szt – np. do okrycia dziecka przed kąpaniem, zasłonięcia przed promieniami słonecznymi
  • 2 x kocyk – najlepiej jeden cieńszy, drugi grubszy
  • Miś „szumiś” - nie jest to może najważniejsza rzecz ale dla nas świetny wynalazek, używamy go od 5 miesięcy. Julka zasypia przy nim zarówno w dzień, na spacerach, jak i wieczorem i w nocy.
  • Karuzela nad łóżeczko
  • Waga dla niemowlaka
  • Nawilżacz powietrza

Karmienie – w zależności od sposobu karmienia, jednak na początku nie jest pewne, czy będziemy karmić piersią (na początku nie jest to łatwe) dlatego my wyposażyliśmy się w zestaw startowy w razie braku pokarmu

  • Butelka ze smoczkiem w najmniejszym rozmiarze dla noworodków
  • Płyn i szczotka do mycia butelek i smoczków
  • Ewentualnie podgrzewacz i sterylizator do butelek
  • Laktator – niekoniecznie, ale u nas okazał się bardzo przydatny
  • Wkładki laktacyjne dla mamy – w przypadku kp w dużych ilościach, bo przez pierwszy miesiąc leje się mleko jak z kranu..

Kąpanie i pielęgnacja

  • Wanienka + stelaż + gąbka
  • 2 x Ręcznik kąpielowy z kapturkiem najlepiej 100cmx100cm – dłużej posłuży
  • Termometr do kontroli temperatury wody w wanience
  • Przewijak na łóżeczko – na początku myślałam, że to zbędny wydatek, ale po pierwszej nocy w domu mój kręgosłup odmówił posłuszeństwa przy przewijaniu i zaraz na drugi dzień wysłałam męża do sklepu. Świetnie nam służy do dzisiaj (nawet przy wadze ponad 8kg ;-] )
  • Pampersy w najmniejszym rozmiarze – na początku ok. 7-10 sztuk/dobę
  • Chusteczki nawilżane – niezbędne w dużych ilościach
  • Podkłady jednorazowe do przewijania – przydatne w zwłaszcza w podróży i na wyjścia
  • Szczoteczka do włosów z miękkim włosiem
  • Nożyczki do paznokci dla niemowlaków
  • Aspirator do noska
  • Kosmetyki do pielęgnacji od pierwszych dni życia:
    * płyn do kąpieli/mydełko
    * oliwka/balsam pielęgnacyjny
    * szampon do włosów
    * krem na odparzenia, może też służyć na podrażnione brodawki u mamy
    * waciki kosmetyczne
    * spirytus 70% do pielęgnacji pępka + sterylne gaziki
    * sól fizjologiczna do przemywania oczu
  • Krem ochronny do twarzy od pierwszych dni życia, na wiatr, mróz, promienie słoneczne
  • Proszek do prania do białego i do kolorów + płyn do płukania

Ubranka – w zależności od pory roku, trzeba dopasować ilość rzeczy cieńszych, grubszych i z długim lub krótkim rękawkiem. Ja rodziłam pod koniec sierpnia więc miałam przewagę rzeczy z długim rękawkiem.

  • 5-7 sztuk bawełnianych body z krótkim lub długim rękawkiem najlepiej rozpinane na całej długości
  • 3-4 sztuk bawełnianych śpioszków – tak, jak wcześniej zaznaczałam, najlepiej rozpinane w kroku
  • 2-3 sztuki półśpioszków
  • 4 sztuki bawełnianych pajacyków – u nas służyły głównie do spania
  • 2 sztuki bawełnianych czapeczek – do założenia po kąpaniu
  • 2 sztuki czapeczek do wyjścia na zewnątrz – grubość zależna od pory roku
  • 3 pary rękawiczek – niedrapek
  • 2 pary skarpetek
  • 2 pary rajstop
  • Sweterek
  • Kombinezon „miś” lub zimowy

Co do szpitala?


W zależności od miejsca porodu, w różnych szpitalach mają różne wymagania odnośnie potrzebnych rzeczy dla dziecka po porodzie. W niektórych ubranka zapewnia szpital, a potrzebne są tylko pampersy i chusteczki, w innych wszystko zapewnia szpital, a jeszcze w innych trzeba mieć wszystkie rzeczy swoje. W każdym natomiast przypadku musimy mieć przygotowane swoje rzeczy, w które ubierzemy maluszka na wyjście do domu.
Aby mieć pewność co potrzeba do danego szpitala, najlepiej zadzwonić lub iść na dni otwarte szpitala.

W przypadku, gdy szpital nie zapewnia ubranek dla dziecka, najlepiej zabrać ze sobą:

  • komplet ubranek, w który ubiorą dziecko od razu po porodzie
  • 4 komplety ubranek na kolejne dni
  • rożek
  • kocyk
  • niedrapki
  • 2 x czapeczki
  • pampersy
  • chusteczki nawilżane
  • 2 x pieluchy tetrowe
  • SMOCZEK w razie „W”

Rzeczy dla mamy do szpitala, ale i do domu:

  • Dokumenty m.in. karta ciąży, dowód osobisty
  • Koszula do porodu
  • 3x koszule do karmienia
  • Szlafrok
  • Pantofle + klapki pod prysznic
  • Biustonosz do karmienia 2-3 sztuki
  • Majtki poporodowe, najlepiej siatkowe, jeśli są wielorazowe to ok 6 sztuk, żeby móc wyprać, jeśli jednorazowe to ok. 10-20 sztuk
  • Podkłady poporodowe – do szpitala ok. 30 sztuk, a do domu dużo, dużo więcej..
  • Podkłady na łóżko 3 sztuki
  • Wkładki laktacyjne
  • Laktator
  • Ręczniki, najlepiej 2 duże, 1 mały
  • Szare mydło, najlepiej w płynie do podmywania
  • Kosmetyki i przybory kosmetyczne codziennego użytku
  • Chusteczki higieniczne
  • Coś przeciwbólowego np. Apap, w razie nie doczekania się na pielęgniarkę…
  • Woda mineralna w dużych ilościach, najlepiej małe butelki „z dziubkiem”
  • Przekąski typu sucharki, biszkopty

Mam nadzieję, że wszystkie rzeczy wymieniłam. Starałam się wszystko sobie przypomnieć sprzed ponad 6 miesięcy… Jeśli czegoś nie ma, a masz jakieś pytania, wątpliwości albo sugestie, to napisz w komentarzu;)



M&M

środa, 2 marca 2016

Strach przed porodem



Poród naturalny (siłami natury) kojarzony jest przede wszystkim z ogromnym bólem, ciężkim do opowiedzenia, czy opisania. Jednak wiąże się z nim wiele innych przeżyć i odczuć, dzięki czemu kobieta jest w stanie wytrzymać te ciężkie chwile i walczyć do samego końca – pięknego końca – wydania na świat swojego wyczekiwanego potomka.

Opowieści strasznej treści..



Kobieta w ciąży ma możliwość wysłuchać opowieści o różnego rodzaju przejściach podczas porodu wśród osób z najbliższego jej otoczenia. Zazwyczaj są to nie miłe wspomnienia, a to wprowadza nerwową, pełną strachu i obaw atmosferę.

Stworzone, by rodzić



W moim przypadku było inaczej… Nie sugerowałam się niczyimi opowieściami, nie czytałam nic na temat porodów, poza kwestiami związanymi z samym przygotowaniem się do niego (potrzebne rzeczy itp.).
Najważniejsze dla mnie zdanie, które sobie i wszystkim powtarzałam to, że wiem, że łatwo nie będzie, ale po to jesteśmy tak stworzone, żeby sobie poradzić i większość kobiet na świecie musiała przez to przejść..
Wiedziałam, że będzie bolało, ale nie znałam tego rodzaju bólu i przez to też byłam do końca nieświadoma co mnie czeka.

Jeśli wiara czyni cuda, trzeba wierzyć, że się uda



Najważniejsze według mnie, to pozytywne nastawienie i w moim przypadku… modlitwa… Od 4 miesiąca ciąży , raz w miesiącu w pierwszą sobotę chodziłam na mszę poranną w intencji matek oczekujących dziecka, a codziennie wieczorem modliłam się do św. Ignacego Loyoli – patrona kobiet w ciąży i rodzących. 

Wydaje mi się, że właśnie dzięki tym dwóm czynnikom : dobremu nastawieniu i wierze, mój poród był szybki (3 h 20min), choć niezbyt łatwy, bo miałam bóle krzyżowe – ten gorszy rodzaj bóli porodowych. 

Pod koniec, przed ostatnią fazą porodu już nie miałam sił i ból był tak silny, że miałam zamiar prosić o znieczulenie, jednak po badaniu przez położną okazało się, że już wszystko gotowe i po 15 minutach trzymałam w objęciach moją malutką Juleczkę;)

Mężczyzna zuch!



Bardzo dużym wsparciem dla mnie była obecność mojego mężusia, który dzielnie przy mnie czuwał. Od początku był nastawiony, że chce iść ze mną do porodu. Ja miałam wiele obaw z tym związanych, zwłaszcza takich, że będę się dodatkowo nim denerwować, że odpłynie na porodówce. 
Teraz jednak nie wyobrażam sobie, żeby go tam miało nie być, tym bardziej, że w naszym przypadku nie było jakichś strasznych scen. Jak mężczyzna jest odporny na widok krwi, która jest liczona chyba w hektolitrach przy porodzie, to na pewno sobie świetnie poradzi w tych ważnych chwilach dla obojga rodziców.




Jak wspominamy poród i funkcję mężusia to było nalanie wody do wanny w której spędziłam sporo czasu i włączanie hydromasażu w czasie moich skurczy, ale to tylko powierzchowne jego zadania. Najważniejsza była jego obecność i wsparcie!! Chyba dzięki temu przetrwałam to wszystko bez znieczulenia.

Dlatego jak ktoś z moich znajomych będzie miał kiedyś wątpliwości przed porodem rodzinnym, to powiem, że jeśli tylko mężczyzna nie boi się widoku krwi, to nie ma się nawet nad czym zastanawiać. Polecam to każdemu.


M&M