sobota, 31 grudnia 2016

Ostatni dzień roku 2016


Koniec roku to czas podsumowań. Podsumowań tego, co za nami, tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Można by powiedzieć, że to dobry czas na „rachunek sumienia” - rozliczenie samego siebie z tego, co udało się zrobić dobrze i źle w tych 365(366) dniach… Jest to też dobry moment na zaplanowanie kolejnego roku i na postanowienia noworoczne(ostatnio bardzo lubiane wyrażenie, tylko pytanie ile z tego pozostaje około połowy roku, a ile na jego końcu…).


Ja nie będę tutaj robić swojego osobistego rachunku sumienia.. Chciałabym jednak krótko podsumować, to, co dotyczy tego miejsca – mojego bloga..


Na początek troszkę liczb:


  • 10 miesięcy i 8 dni – tyle czasu minęło od mojego pomysłu o utworzeniu tego miejsca w sieci
  • 10 miesięcy i 1 tydzień – tyle czasu minęło, od pierwszego postu na blogu
  • 24 – ilość postów na blogu
  • Ponad 9 000 wejść na bloga w ostatnich kilku miesiącach!!!
  • Około 4 000 stałych użytkowników, którzy tutaj zaglądają regularnie !!!
  • 4114 wejść w ciągu doby na najpopularniejszy post na blogu o Robakach…
  • 1461 polubień na Facebooku
  • 97 obserwujących na Instagramie


Te liczby, może banalne, może małe w porównaniu z innymi blogami, ale dla mnie OGROMNE!!!





Dlaczego?


A dlatego, że wtedy jak zaczynałam pisać pierwszy artykuł stwierdziłam, że tak naprawdę to robię to chyba dla siebie, żeby móc kiedyś do tego wrócić i przypomnieć sobie ważne chwile z moim Maluszkiem. Myślałam sobie wtedy, że przecież nikt na to nie wejdzie, nic ciekawego tam nie zamieszczę, nie mam białych wnętrz w całym domu, żeby robić piękne zdjęcia, tak jak większość blogerek i instamam…. Jestem zwykłą mamą, niezwykłej(dla mnie) Julki i to tyle… Chciałam też, zachować gdzieś wspomnienia dla Niej, żeby mogła kiedyś przeczytać to, co działo się w Jej życiu w chwilach, których nie będzie mogła pamiętać. Więc skoro już chciałam to wszystko zapisywać to zaczęłam pisać publicznie i tak właśnie jestem teraz w miejscu, o którym nigdy bym nie przypuszczała, że może ktoś zwrócić na nie uwagę!!!

Dla mnie każda liczba jest ważna!! Każde Twoje wejście w post, na bloga, na Facebooka, na Instagrama, każdy ślad jest cenny!!! Nie przypuszczałam nawet, że ktoś tutaj zaglądnie, a co dopiero polubienia, czy powroty na mojego bloga…



Taka nasza tegoroczna "choinka" ;-D




Teraz po krótkim podsumowaniu 2016 czas na ważne podziękowanie dla Ciebie za wejście na mojego bloga i polubienie tej strony.



Moje plany na rok 2017 związane z blogiem to przede wszystkim znalezienie więcej czasu na systematyczne pisanie postów(co ostatnio, przez nawał obowiązków zostało zaniedbane:-().



Na koniec jeszcze życzenia dla Ciebie: wszystkiego dobrego, zdrówka i samych sukcesów w Nowym - 2017 Roku!!



M&M



sobota, 24 grudnia 2016

WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA!!!!



Z okazji nadchodzących Świąt, 

życzymy Wam kochani 

dużo, dużo radości, uśmiechu, szczęścia i zdrówka, 

a przede wszystkim odpoczynku i rodzinnej atmosfery!!!


Mama, Tata i Maluszek ;-D

środa, 30 listopada 2016

Fajny wynalazek – przedłużenie życia body


Wśród ubranek dziecięcych możemy znaleźć wiele różnego rodzaju fasonów i krojów, począwszy od koszulek, przez kaftaniki, body, śpiochy itp., na wszelkiego rodzaju spodenkach kończąc.. Wydaje mi się z własnych obserwacji zarówno mojego Maluszka, jak i dzieci w zasięgu moich znajomości, że najpopularniejszym typem ubranka od pierwszych chwil życia, aż do rozmiaru około 110(nie wiem czy wyżej też) jest właśnie body. I o tym właśnie dzisiejszy post…

Wydawałoby się, że nic szczególnego na ten temat nie można napisać, a jednak ostatnio znalazłam fajny gadżet do tego typu ubrań, który testuję od kilku dni, ale o tym za chwilkę…

Dlaczego używamy body?


Według mnie ma ono kilka zastosowań, może być na ramiączkach cienkich lub grubszych, z krótkimi rękawkami, albo z długimi… Doskonale nadaje się jako warstwa bazowa pod inne ubrania, ale też jako po prostu bluzeczka codziennego użytku. W lecie natomiast doskonale sprawdza się body na cienkich ramiączkach stanowiące lekkie ubranko na gorące dni.

Co w tym takiego szczególnego?
Jest wygodne dla dziecka, nie krępuje ruchów(oczywiście jeśli rozmiar jest dobrze dobrany), utrzymuje pampersa na swoim miejscu, a co ważne, zwłaszcza w zimie, nie wychodzi spod body goły brzuszek!!

Maleńkie rozmiary tego typu ubranka najlepiej kupować rozpinane na całej długości, bo kilkudniowemu dzieciaczkowi ciężko jest ubrać coś przez główkę, dlatego producenci zastosowali takie rozwiązanie w rozmiarach dla noworodków.

U nas bez "bodziaków" ani rusz...;-)


Przy wyborze odpowiedniego ubranka dla dziecka powinno się zwracać szczególną uwagę na skład materiału, z jakiego są wykonane, dlatego najlepiej nawet dołożyć kilka złotych więcej, po to, aby maluszkowi było wygodnie i komfortowo.

Krótkawy” problem i jego znakomite rozwiązanie...


Jedyny według mnie mankament tego typu ubranek, a właściwie wszystkich ubranek dziecięcych to to, że szybciutko trzeba je zmieniać na większe rozmiary bo dzieci tak szybko rosną...(stety i niestety;-)…). Na body widać to zdecydowanie najbardziej, bo bardzo szybko robią się za krótkie na długość… 

U nas jest właśnie ten problem od małego, że na szerokość i długość rękawków jest w porządku, a w kroku stają się bardzo szybko ciasne do zapięcia. 

Od dłuższego czasu ze względu na to kupuję body rozmiar większe niż standardowy rozmiar ubranek Julki, dzięki temu, służą nam dłużej, ale teraz znalazłam dobre rozwiązanie mojego problemu – PRZEDŁUŻACZE DO BODY!!!




Absolutnie stało się to dla nas super gadżetem, bo szkoda chować ubranko, które mogłoby jeszcze spokojnie posłużyć, tylko ze względu na to, że zrobiło się troszkę krótkie…

Dlatego polecam przedłużacze zapięcia do bodów. 

Działają one na podobnej zasadzie jak przedłużacze zapięcia biustonosza. Bardzo łatwo się je zapina na napy i nie ma najmniejszego problemu z przewijaniem dziecka i przepinaniem do innych bodów. 



Przy zakupie trzeba tylko zwrócić uwagę na to, jaką długość chcemy mieć i na to, czy dany przedłużacz pasuje do bodów różnych producentów. Z tego, co zdążyłam się zorientować, to stacjonarnie ciężko jest go dostać, natomiast w Internecie jest możliwość wyboru nawet koloru pasującego do body.


Dodam jeszcze tylko że jest to taniutki interes, a wygoda dla dziecka - najdroższa!!!

M&M


wtorek, 8 listopada 2016

Robaki w materacu dziecięcym!!!

Ostrzegam, dzisiaj temat nieprzyjemny, ale baaardzo powszechny i możliwe, że niebezpieczny...



Każdy rodzic troszczy się o swoje najukochańsze dziecko i stara się zapewnić mu jak najlepsze warunki rozwoju już od pierwszych chwil życia. Dlatego kompletując wyprawkę szpitalno – domową dla noworodka chcemy, żeby wszelkie przedmioty, czy ubranka były (oczywiście w miarę naszych możliwości finansowych) jak najwyższej jakości. Jest to oczywiście jak najbardziej normalne i wcale tutaj Ameryki nie odkryłam!!!

Zdrowa gryka w materacyku


My też staraliśmy się zapewnić Maluszkowi warunki wygodne, a przede wszystkim zdrowe dla jej jak najlepszego rozwoju. Jak się niedawno okazało, mogliśmy narazić jej zdrówko na szwank. Jakim cudem? A takim, że przy wyborze łóżeczka i materaca do niego zasugerowaliśmy się dobrymi opiniami i zachwalaniem Pani sprzedawczyni i wybraliśmy materac gryka-pianka-kokos. Jest to materac od jakiegoś czasu rekomendowany, jako najzdrowszy, antyalergiczny i wygodny dla dziecka właśnie dzięki dodatkom gryki w jego składzie.

Taki niewinny...


Chyba jednak: gryczane dziadostwo...


Do tego momentu, a właściwie do tygodnia wstecz myślałam, że nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że kupiliśmy przedmiot codziennego użytku z polecenia, z dobrymi opiniami, a do tego wygodny dla naszej Julki, bo przecież wybraliśmy ten najlepszy spośród kilku rodzajów materaców.

Codziennie mam styczność z kilkoma portalami w internecie dla matek i przyszłych matek i wiele z nich mogę się dowiedzieć ciekawych rzeczy, jak zresztą większość kobiet w mojej sytuacji.

Zdarzało się więc, że czytałam kilka razy na forach o naszym typie materaca, że coraz powszechniejszym problemem staje się wylęganie ROBAKÓW z gryki!!!!!

Sugerując się tymi spostrzeżeniami, za każdym razem przy zmianie pościeli dokładnie oglądałam materac w poszukiwaniu jakichś bliżej nieokreślonych, pełzających żyjątek i nigdy na nie nie natrafiłam, aż do, tak jak wcześniej pisałam, zmiany pościeli ok. tydzień temu… Patrzę jak zwykle porządnie w ten materac i okazuje się, że są!!! Maleńkie dosłownie na milimetr, pełzające gnidy!! A co gorsze, w kolorze białym, dlatego ciężko było się ich dopatrzeć bo ginęły na białym materacu!! Pierwsza rzecz jaką zrobiłam to wyrzuciłam ten materac z balkonu, a później do śmieci, a łóżeczko porządnie umyłam i zaplanowałam na drugi dzień wyjazd po nowy materac. Do tego czasu musiałam coś wykombinować, żeby Julka przespała jakoś noc w łóżeczku i jedyne co mi przyszło na szybkiego do głowy to włożenie naszych poduszek i nakrycie kocem. Było jej chyba dość wygodnie bo dobrze spała bez pobudek;-).

Materac poduszkowy..;]


Na drugi dzień pojechaliśmy do SMYKa po nowy materac i przedstawiłam pani cały nasz problem a ona mówi, że ostatnio to u nich norma, że przychodzą rodzice po nowe materace, bo to jest coraz bardziej powszechny problem.

I teraz pytanie skąd to się bierze??


Podobno najbardziej lubi środowisko gryki, a dodatkowo ciepło i wilgoć więc zalęgają się najczęściej, kiedy dziecko się zesika albo uleje. U nas nigdy się to nie przytrafiło, a nawet jakby to na materac daję zawsze nieprzemakalny podkład. I tutaj pani ze sklepu uświadomiła nas, że często już nowe zapakowane w folię materace mają w sobie takie żyjące prezenciki, bo wystarczy, że na magazynie w którym są przechowywane dojdzie do nich trochę wilgoci…

Co na to producenci??


Z tego co wygooglowałam wynika, że producenci nie widzą w całej tej robaczanej akcji nic wielkiego.. Twierdzą, że rzeczywiście występuje taki problem, ale nie jest to groźne dla zdrowia dzieciaczków…. Z drugiej strony jednak spotkałam się też z komentarzami rodziców dzieci, które dostały wysypkę i inne zmiany skórne prawdopodobnie spowodowane tymi szkodnikami.. Na szczęście u nas nie było żadnych tego typu objawów na skórze Maluszka!!!



Wniosek z tej „historyjki” jest krótki: Nie wszystko, co polecane i uznawane za zdrowe jest bezpieczne!!!


OGLĄDAJCIE MATERACE SWOICH MALUSZKÓW JAK NAJCZĘŚCIEJ I JAK NAJDOKŁADNIEJ!!!!


M&M

czwartek, 13 października 2016

Mama wraca do pracy…


Od około 2 miesięcy pracuję, co prawda nie na cały etat, tylko ok. 4-5 godzin, 4-5 dni w tygodniu, na szczęście mam takie możliwości, że pracę mogę dopasować do siebie i kilka rzeczy mogę też wykonać w domu.

Po tym czasie przyzwyczaiłam się stopniowo do rozstawania z moim Maluszkiem praktycznie codziennie od poniedziałku do piątku, no chyba, że mam coś do załatwienia, albo bardzo tęsknię za moją Julą, to robię sobie dzień wolnego i spędzam z nią czas, a później nadrabiam zaległości w pracy.
Na początku nie było mi łatwo podjąć decyzję o „powrocie” do pracy i o tym, że nie będzie mnie z nią w każdym momencie jej szybkiego rozwoju… No ale cóż.. pogodziłam się z tym, głównie ze względu na warunki mojej pracy, a zwłaszcza to, że pracuję niedaleko i nie tracę czasu na dojazdy, a moja Malutka jest wtedy pod świetną opieką teściowej, która dysponuje wolnym czasem i bez problemu zgadza się, żebym podrzucała do niej wnuczkę ;-) i tęskni, jak nie widzi jej chociaż 1 dzień(i chyba z wzajemnością, bo Julka też ją uwielbia).

Mama wraca do pracy” 

– to takie popularne w ostatnich czasach zdanie w kręgu kobiet kończących urlop macierzyński.





Ktoś, nie mający dziecka może myśleć, że to nic wielkiego ani specjalnego, skończyło się lenistwo i pora w końcu się wziąć do roboty… Nic bardziej mylnego!! Jest to przejście ciężkie zarówno dla mamy, ale i dla dziecka, bo przecież to, niby nierozumne maleństwo, wszystko czuje i orientuje się, że coś się w jego otoczeniu zmieniło: mama była obok przez 24 godziny, a nagle jej nie ma przez 8 godzin dziennie i do tego jeszcze, najczęściej pojawia się na jej miejsce zupełnie obca osoba, która stara się zastąpić NIEZASTĄPIONĄ MAMĘ!!!!


W takim razie, jak zrobić to przejście bardziej płynnym, praktycznie niezauważalnym, żeby zniwelować wszelkie złe odczucia zarówno dla mamy, jak i dla dziecka…???

Chyba ciężko znaleźć odpowiedź na to pytanie. W Internecie można znaleźć na pewno bardzo dużo złotych rad, jak pomóc sobie i dziecku, ale czy są one skuteczne, o tym dowiemy się tylko, jak podejmiemy ryzyko i zostawimy dziecko w pierwsze dni pracy. Może się okazać, że oboje przeżyjemy to ciężko, albo któreś z nas nie odczuje różnicy(co według mnie jest niemożliwe), albo oboje przyzwyczaimy się szybko bez dużych rewolucji…

Jak to było u nas…


Około miesiąc wcześniej(Julka miała wtedy ok. 10 miesięcy) – przed podjęciem ostatecznej decyzji, że wracam do pracy umówiłam się z teściową, że będę ją podrzucać na próbę, na 2 godzinki dziennie, 2-3 razy w tygodniu. Później stopniowo zwiększałyśmy ten czas i do tej pory, odpukać, nie było żadnych zgrzytów ze strony Julki. Teraz jak ją zawożę, daje mi buzi, robi papa, odprowadza do samochodu i wie, że będzie się bawić z babcią, zje obiadek i koło 13 po nią przyjadę( podobno jak zbliża się 13, to już chodzi koło drzwi i czeka na mnie;-))
Poszło dosyć gładko, ale to chyba dla mnie były najtrudniejsze początki, bo mimo wszystko jednak ciężko się przełamać i nie zastanawiać się co ona tam robi, albo czy wszystko ok, ale teraz już wiem, że świetnie się bawi z babcią. Najgorsza w tym wszystkim jest 
tęsknota…

Największa tęsknota w przerwie na kawkę, bo dziwnie się ją pije w spokoju, bez Maluszka obok..


Mam takie szczęście, że mam elastyczną pracę, pewnie jakbym miała iść od razu na cały etat i jeszcze gdzieś dojeżdżać, to nie zdecydowałabym się na razie na powrót. Póki co daję rade ogarnąć rodzinkę, dom, pracę i jeszcze,….
na dodatek wymyśliłam sobie, że teraz jest dobry czas, żeby wybrać się na studia II stopnia – magisterskie. Ciągle chodził mi po głowie ten pomysł, odkąd obroniłam licencjat(2 lata temu) i teraz przyszła pora na jego realizację. Julka już jest na tyle duża, że zarówno obie babcie, jak i tata są w stanie sobie z nią poradzić, tym bardziej, że, na szczęście jest grzeczną dziewczynką. Idąc za ciosem w ostatni weekend miałam pierwszy zjazd i dzisiaj myślę, że była to dobra decyzja. Plan zajęć mam tak dobrze ustawiony, że spokojnie mogę pogodzić naukę z życiem rodzinnym, pewnie do momentu sesji, ale z tym też jakoś damy radę….

Dodatkowym plusem tego całego szaleństwa jest to, że mam kontakt z ludźmi, nie siedzę ciągle w 4 ścianach z Julką(co uwielbiam nad wszystko inne, ale na dłuższą metę mogłoby być przytłaczające, zwłaszcza w zimie), pomiędzy jedzeniem, sprzątaniem, zabawą itp… tylko mogę w dwa weekendy w miesiącu oderwać się od tej codzienności, a przy okazji czegoś nowego się nauczyć.

Taki słodziak w łóżku rano w niedzielę, a Mamie się zachciało iść do szkoły...


Najważniejsza przy tym wszystkim jest organizacja!!! Czasami trzeba odłożyć kilka rzeczy na bok, żeby spędzić więcej czasu w ciągu dnia z Maluszkiem, a później wieczorem odrabiać zaległości, ale w tym wszystkim najważniejsza jest ONA i wszystko co robimy(ja i mój mąż), to robimy dla NIEJ!!!!



P.s. już teraz wiecie, dlaczego ostatnio ciężko mi znaleźć chwilkę, żeby tutaj się odezwać…

Zapraszamy też na naszego Facebooka i Instagrama, na którego łatwiej i szybciej jest mi coś dodać – przez to będziemy z wami na bieżąco ;-)




M&M

czwartek, 29 września 2016

ZUM – Zakażenie Układu Moczowego u Niemowlaka

Co u nas słychać???


Baaardzo dawno nie było tutaj żadnego postu… Złożyło się na to kilka czynników, z których najważniejszy to kolejny ZUM – Zakażenie Układu Moczowego… i o tym dzisiaj u nas…



Zakażenie układu moczowego (ZUM) u dzieci jest stanem zapalnym wywołanym obecnością bakterii (rzadziej wirusów lub grzybów) w drogach moczowych. Predysponowane do ZUM są dziewczynki, ze względu na krótką cewkę moczową. Najczęstszym pierwszym objawem choroby jest wysoka gorączka niewiadomej przyczyny.”
(źródło: Internety ;-))


Wspominałam w którymś poprzednim poście, że w marcu przytrafiło się Maluszkowi zapalenie układu moczowego. W zasadzie jedynym tego objawem była wysoka gorączka utrzymująca się kilka dni, którą początkowo wiązałam z przebijaniem się nowych ząbków, bo to był też czas wielkiej kumulacji – kiedy szło 6 zębów naraz… Julka była wtedy bardzo zmieniona, smutna, zmęczona, osowiała. Trochę mnie to jej zachowanie zaniepokoiło, że z pogodnego dzieciaka zrobiła się taka maruda.
Skontaktowałam się z naszą Panią doktor, która od razu zleciła zrobić badanie moczu i to było jej strzałem w dziesiątkę.
Z badania wyszło, że ma dużą ilość Leukocytów w moczu, a to oznacza właśnie ZUM. Od razu dostała antybiotyk, po którym wyszło jej uczulenie – wysypka i trzeba było zmienić na inny, na szczęście skuteczny i szybciutko wszystko wróciło do normy.


Jak pobrać mocz niemowlakowi??



Woreczek na mocz


Największym problemem w tym okresie było pobranie moczu 7 miesięcznemu Maluszkowi… Najpierw próbowałam dostępnych w aptece woreczków, które przykleja się do pupy i zakłada na nie pampersa, niestety u nas się nie sprawdziły, bo mała sikała wszędzie na boki, tylko nie do worka, albo w czasie, jak miała niezałożony woreczek… Pozostał w takiej sytuacji tylko kubeczek i czekanie, aż łaskawa panienka zechce zrobić siku – a wtedy paniczne łapanie do pojemniczka. Dodam jeszcze tylko, że musieliśmy ten mocz łapać codziennie przez bodajże tydzień… była to jedna wielka masakra tym bardziej, że Julka zaczynała w tym okresie siadać i była coraz ciekawsza wszystkiego, co wokół niej się działo.
Wyglądało to co najmniej komicznie jak ona leżała na łóżku na przewijaku a ja nad nią wisiałam z kubeczkiem i robiłam wszystko, co w mojej mocy i inwencji, żeby zatrzymać ją w jednym miejscu czasami nawet 2 godziny….

Po skończonej antybiotykoterapii wróciła Nasza Julka i wszystko było okey, aż do czasu dwa tygodnie wstecz…


Bezobjawowe Zapalenie Układu Moczowego


Mieliśmy wyznaczony termin szczepienia po skończonym roczku i Pani Doktor zleciła przed wizytą u niej powtórzyć mocz dla pewności, że wszystko jest w porządku i może spokojnie zaszczepić Julkę.
Tak, jak prosiła badanie zrobiłyśmy i poszłyśmy na wizytę, a tu niespodzianka, a właściwie bardzo poważna sprawa – z badania wyszło, że Maluszek ma kolejne ZUM i to w gorszym stopniu niż ostatnio, co ciekawe BEZ ŻADNYCH OBJAWÓW!!!!
Pediatra straaasznie się zdziwiła, że przyszłam z dzieckiem zupełnie zdrowym, nie pokazującym, żadnej choroby, a tu takie paskudztwo się w niej ukryło… I znów antybiotyk, i znów codzienne badanie moczu ogólnego i dodatkowo najważniejsze było zrobienie posiewu moczu – badania, dzięki któremu mieliśmy się dowiedzieć jaka bakteria tam się zasiedliła i jaki antybiotyk będzie skuteczny w walce z nią… Niestety na wynik tego badania czeka się 7 dni…
Po 2 dniach okazało się, że wartości Leukocytów wzrosły, a to oznaczało, że pierwszy antybiotyk nie działa, tak jak należy i trzeba zmienić na inny – tym razem był skuteczny i po mału wszystko wróciło do normy…
Teraz już jest w porządku, dzisiaj Mała dostała ostatnią dawkę antybiotyku, ale mamy skierowanie do Nefrologa, żeby przyglądnął się konkretnie tym nawracającym chorobom…


Pobranie moczu „roczniakowi”


Tym razem było o tyle łatwiej, że od ok. 2 miesięcy Julka sika na nocnik!!! Dlatego pobranie moczu było bardzo proste: wystarczyło podstawić pojemniczek w nocniku pod pupę i posadzić ją od razu po przebudzeniu – 2 minutki, a nawet mniej i kubeczek był gotowy do oddania do Laboratorium.



Swoją drogą: nie wyobrażam sobie teraz gonić za nią z pojemniczkiem i podkładać jej pod pupę jak zacznie sikać, zwłaszcza, że zazwyczaj wszystko idzie po nogach….



I takie u nas chorobowe nowości, teraz walczę o jak najszybszą wizytę u Nefrologa, ale z tego co się orientowałam, to najbliższe terminy są na styczeń….



Nauczka dla nas po ukrytym ZUM – kontrolować mocz przynajmniej raz w miesiącu!!

Przesłanie dla mam i dla przyszłych mam: raz na czas zbadaj mocz swojego niemowlaka, a w przypadku wysokiej gorączki (zwłaszcza bez innych objawów) zrób to od razu!!!




M&M

środa, 24 sierpnia 2016

Wspólny roczek



Kiedy to minęło??? - to pytanie chyba najczęściej zadaje sobie każda mama w dniu urodzin swojego maluszka.. I dzisiaj przyszła pora na mnie... 

Niby rok, niby nie dawno, a jednak trochę czasu zleciało i wieeele się przez ten rok zmieniło. Można powiedzieć, że całe nasze życie obróciło się przynajmniej o 180 stopni. Okazało się, że przyszła na świat maleńka istotka wokół której kręci się teraz każdy mój dzień.

Nie znałam wcześniej tego rodzaju miłości Matki do Dziecka.. a teraz wiem, że jest to najwspanialsze uczucie, którego powinien doświadczyć każdy w swoim życiu. Miłość bezgraniczna, niezależna od niczego. Bez względu na ilość poświęceń, nieprzespanych nocy, czy momentów marudzenia kocham ją najmocniej na świecie!

To był bardzo intensywny rok, bardzo obfity w zmiany i nowości - wspaniały rok we trójkę!!

Bilans Maluszka - roczniaka:

* ma 80cm długości
* waży 10,5 kg
* ma 10 ząbków !!! i 2 kolejne w drodze
* samodzielnie siedzi, stoi, robi 2 kroczki ;-), przy meblach chodzi stabilnie
* trzymana za rączki chodzi (a właściwie biega)
* mówi: mama, tata, baba i tym podobne wyrazy własnej twórczości
* ostatnio sadzamy ją na nocnik i bez problemu załatwia tam swoje potrzeby, czasami po kilku sekundach od posadzenia, a czasami po kilku minutowym posiedzeniu ;-]
* uwielbia słowo "AM" - jeść, którego używa ok. 10000 razy dziennie, niekoniecznie będąc głodną
* jeść też uwielbia i bez większego problemu zjada większość podanych przeze mnie rzeczy z takim smakiem, że nawet najedzony by przy niej zgłodniał!!
* śpi raz dziennie około godzinki, rzadko dłużej
* zasypia ok. 20-21 i wstaje ok. 8 rano

To chyba najważniejsze wieści z życia naszej Kruszynki;)

A poza tym: 

* jest cudowna
* jest non stop uśmiechnięta
* bardzo lubi się tulić i dawać buziaki nam i wszystkim zabawkom(zwłaszcza pluszakom)
* uwielbia postać Kubusia Puchatka - dlatego tort musiał być taki, a nie inny!
* od urodzenia do tej pory wszyscy zwracają największą uwagę na jej duuuże oczy i długie rzęsy!!
* jest naszym Największym Skarbem

A teraz kilka zdjęć na porównanie ile się zmieniło..


tak jest teraz:
Dzisiaj









tak było rok temu:








Hasło: "Szczęścia nie można kupić, ale można je sobie urodzić" - w 100% jest wymową naszego wspólnego życia z Maluszkiem!



M&M

czwartek, 4 sierpnia 2016

Zakynthos, Laganas – pierwsze wakacje Mamy, Taty i Maluszka

Zaległości


Dawno nas tutaj nie było… Maluszek ostatnio stał się coraz bardziej absorbujący. Jest coraz ciekawsza otaczającego świata i wszystkiego, co się wokół niej dzieje, a do tego dochodzi jeszcze jej hasło przewodnie: szkoda czasu na spanie!!! W ciągu dnia sypia max godzinkę i chodzi coraz później wieczorem spać – ok. 21….. To wszystko wzięte w tzw. „kupę” powoduje brak czasu u mamusi, no ale cóż, czego się nie robi dla takiego słodziaka! Jestem w stanie odłożyć wszystkie rzeczy do zrobienia na później, tylko po to, żeby spędzić z nią każdą chwilę, pokazywać świat i uczyć ją nowych rzeczy.

Swoją drogą… ciekawa jestem jak u Was wygląda dzień z około rocznym Maluszkiem… czy też, tak jak my spędzacie większość dnia aktywnie, na wspólnych zabawach i nauce nowych umiejętności???

Na temat - Zakynthos


A wracając do tematu, który miał się pojawić na blogu - to dalszy ciąg mojej opowieści o wakacjach, a dokładniej o pięknej wyspie Zakynthos, na którą dane nam było się wybrać we trójkę.

Przed wyjazdem zastanawialiśmy się między Zakynthos, a Rodos. Wygrało Zakynthos ze względu na miejsce i godzinę wylotu – lotnisko w Krakowie i start o 12 w południe. Rodos w ten dzień był dostępny tylko wylot z Katowic i o niezbyt przystępnej porze, jak na podróż z Maluszkiem – ok. 3 w nocy…

Wyspa, sama w sobie przepiękna, zwłaszcza fotografie z Zatoki Wraku, na którą organizowane są najpopularniejsze wycieczki, ze względu na cudowne widoki i niezwykły błękit wody.


Zatoka Wraku

Laganas


Wybraliśmy hotel w miejscowości Laganas – ok. 10 minut od lotniska autobusem, to też było dla nas ważne, bo podróż z Julką wydłużona o kolejną godzinę, czy dłużej, mogła skutkować ciężkimi zarówno dla niej, jak i dla nas chwilami.

Laganas


Laganas jest uznawane za centrum turystyczne wyspy, przede wszystkim jako region bardzo imprezowy. Trochę się tego obawiałam, że momentami – zwłaszcza w nocy może być głośno, ale nasz hotel był położony w bezpiecznej odległości od wszelkich dyskotek, dzięki czemu mogliśmy spać spokojnie. To, co na pewno jest mega atutem tej miejscowości to piękna, długa - 5km, szeroka i, co ważne piaszczysta plaża!!

Zwiedzanie z Maluszkiem



Tak naprawdę zobaczyliśmy tylko maleńką część tej wyspy – tam gdzie można było dojść spacerkiem z naszego hotelu plażą lub spacerkiem po mieście. Trochę szkoda, że nie wybraliśmy się na żadną wycieczkę z proponowanych w okolicy, no ale z Maluszkiem nie jest już takie proste zwiedzanie, zwłaszcza terenów, gdzie trzeba dłuższą chwilę jechać autokarem i spędzać cały dzień na zwiedzaniu w gorący dzień.
Bardzo dużą popularnością cieszyło się tam zwiedzanie na własną rękę – wynajęcie samochodu lub quada/skutera(najczęściej) i przegląd całej wyspy w max 2 dni, ale o tym niestety też nie było nawet mowy.

Bądź co bądź, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło… Nasze wakacje i tak były wspaniałe, spędzaliśmy czas RAZEM, trochę na plaży, trochę przy basenie i wcale niczego nam nie brakowało, a wręcz było wszystkiego zanadto!!










Mnóstwo spacerów to jest to, co lubimy najbardziej, a było tam naprawdę gdzie pospacerować. Bałam się też trochę, jak będzie się sprawował nasz wózek na piaszczystej plaży ale nie było najmniejszego problemu i przez to mogliśmy spacerować rano, wieczór i w południe i kiedy tylko chcieliśmy, wzdłuż i wszerz plaży.

Z jednej strony jest trochę niedosyt, że nie zobaczyliśmy tej słynnej Zatoki Wraku, ale z drugiej strony mamy pretekst, żeby za parę lat wybrać się tam znów, z doroślejszym już Maluszkiem(a może nie jednym) i zobaczyć piękno Zakynthos.



M&M



czwartek, 14 lipca 2016

Pierwsze wakacje z niemowlakiem

Wakacje, wakacje i po wakacjach… Był urlop, ale szybciutko się skończył – jak to zwykle bywa z wszystkim, co dobre i przyjemne… Na szczęście pozostaje ogrom pięknych wspomnień i mnóstwo zdjęć, dzięki którym nasze Największe Szczęście będzie mogło się dowiedzieć, gdzie ją rodzice włóczyli po świecie „ w pieluchach” ;-).






Tak to się ostatnio poskładało, że na szybkiego zdecydowaliśmy się na krótkie, czerwcowe wakacje. Bardzo na szybkiego, bo w środę wykupiliśmy wycieczkę, a w piątek byliśmy już w pięknej, słonecznej Grecji, a dokładniej na wspaniałej wyspie Zakynthos. Spędziliśmy tam baaardzo rodzinny tydzień i naładowaliśmy akumulatory na całe lato.
O urokach wyspy i o tym jak spędzaliśmy czas opiszę w osobnym poście, a dzisiaj głównie temat rzeczy – według mnie – najpotrzebniejszych do zabrania dla Maluszka na urlop.

Rodzinny czas


Niektórym pewnie się wydaje, że podróż z niemowlakiem to sama przyjemność, do której nic wiele nie potrzeba, bo przecież takie maleństwo większość czasu śpi, je na ogół tylko mleko i siedzi cały dzień w jednym miejscu w pampersie, którego trzeba dla zasady raz na jakiś czas zmienić… No cóż, myślą tak pewnie zwłaszcza ci, którzy swoich własnych dzieci nie mają lub mają, ale nie wyjeżdżają z nimi w dłuższe podróże.
Takie wyjazdy dają ogromną przyjemność i możliwość jeszcze większego zżycia się całej rodzinki, ale do łatwych nie należą, bo trzeba ze sobą zabrać cały „arsenał” rzeczy, które są niezbędne w każdym momencie dnia, ale też takich, które mogą okazać się potrzebne w którejś chwili podróży.



Nasze wyjazdowe "must have"..


Do tej pory jak jechaliśmy we dwoje na wakacje to nasze walizki wspólnie ważyły nie całe 20 kg (przy limicie 20 kg na osobę), a w te wakacje mieliśmy dwie walizki i każda ważyła 20kg!! - spora różnica, ale jak zaczęłam szykować rzeczy do zabrania to bałam się, że nawet w tych 40 kg ciężko będzie się zmieścić.. Praktycznie półtorej walizki to były akcesoria naszego Maluszka, a połowa została dla nas na same najpotrzebniejsze rzeczy ;-).
Mówię tutaj oczywiście o bagażu głównym, a bagaże podręczne to oczywiście dodatkowa bajka… Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność, a zwłaszcza na opóźnienia samolotu. Na szczęście kontrola celna pozwala na zabranie ze sobą większej ilości płynów dla dziecka, niż przyjęte 100ml. Dochodzi do tego wszystkiego jeszcze wózek, poduszka i kocyk i już wyglądamy jak wielbłądy ;-), no ale cóż, takie uroki posiadania dzieciaczka i chęci podróżowania z nim.

Bagaż podręczny dla Maluszka zawierał:


  • picie
  • mleko w pokrowcu termicznym lub produkty do jego przygotowania
  • słoiczek z obiadkiem/deserkiem (w zależności od wieku dziecka i czasu lotu)
  • pielucha
  • smoczek
  • pampersy ok. 3-4 sztuki
  • chusteczki nawilżane
  • coś na przegryzkę(np. Biszkopty, paluszki)
  • zabawki, takie, które Maluszek lubi i zainteresują go dłużej niż minutę
  • kocyk, bo w samolocie na ogół jest chłodno
  • poduszka – dla wygody małego śpiocha
  • zapasowe ubranko




Oprócz tych niezbędnych rzeczy dla małej spakowaliśmy też trochę naszych akcesoriów potrzebnych w podróży i z tego wyszły dwa, na szczęście lekkie bagaże – plecak i bardzo pakowna torba do wózka, którą kupiłam tydzień wcześniej.

U nas przydatne okazało się tylko picie i mleczko – przy starcie i lądowaniu, pampersy(na lotnisku), podusia i smoczek, bo Julka przespała cały lot zarówno w jedną, jak i w drugą stronę.

Rzeczy, które zabraliśmy na tydzień:


  • książeczka zdrowia dziecka
  • termometr
  • podstawowe leki:
    * przeciwgorączkowe
    *odczulające – wapno dla dzieci/ zyrtec
    *woda morska w sprayu
    *Octenisept
  • pampersy ok. 30 sztuk (przydało się ok. 25 sztuk)
  • pampersy do wody - 14 sztuk (przydało się ok. 10 sztuk)
  • chusteczki nawilżane - 3 paczki (przydało się 1,5 paczki)
  • waciki kosmetyczne – 1 opakowanie
  • słoiczki z obiadkami - 8sztuk
  • słoiczki z deserkami - 8 sztuk
  • mleko modyfikowane - paczka
  • kaszka – paczka
  • woda mineralna – 2 małe butelki na pierwszy dzień, a później kupowaliśmy na miejscu
  • przekąski – herbatniki, biszkopty, paluszki
  • butelka na mleko
  • butelka na picie/niekapek
  • płyn do mycia butelek i szczotka
  • miseczka, łyżeczka, śliniak
  • podgrzewacz
  • pielucha tetrowa – 2 sztuki
  • nakrycie głowy - 2x
  • sweterek – 1x
  • strój kąpielowy – 2x
  • buciki
  • body krótki rękaw – 5x
  • body ramiączka – 3x
  • body długi rękaw – 3x
  • sukienka – 2x
  • krótkie spodenki – 4x
  • długie spodenki – 3x
  • skarpetki – 4 pary
  • kosmetyki do opalania dla niemowląt
  • płyn do kąpania
  • balsam pielęgnacyjny
  • krem na odparzenia
  • szczotka do włosów
  • ręcznik kąpielowy – 2x
  • mały basenik (najlepiej z daszkiem) – kupiłam w ostatniej chwili i doskonale się sprawdził przez całe wakacje – okazał się strzałem w dziesiątkę przy „nie chodzącym Maluszku”, ale też służył nam do kąpania w łazience – jako wanienka turystyczna
  • kółko do pływania dla niemowląt
  • zabawki, zwłaszcza takie, którymi można się bawić w wodzie




Z ubranek wykorzystaliśmy chyba nie całą połowę z tego co mieliśmy, bo większość czasu Julka spędzała w samym pampersie lub w stroju kąpielowym.


Mam nadzieję, że pomogłam Ci w jakiś sposób przygotować listę rzeczy na wyjazd ;-). Oczywiście według uznania każda mama powinna zabrać wszystko to, co podpowiada jej intuicja, że będzie potrzebne, byleby samolot udźwignął te ciężary….!!

Jeśli masz jakieś sugestie, czego nie zawarłam w moim „must have” to zostaw komentarz pod postem, być może w kolejnej podróży okaże się to dla nas lub dla innych mam niezbędne.




M&M